Jak wyglądała praca na planie do serialu "Telefonistki"? Valentina odpowiada na pytania dotyczące nowej, interpretowanej przez siebie postaci dla magazynu Marie Claire! "Valentina Zenere, nowe odkrycie w "Telefonistkach": "Emocjonuje mnie walka kobiet"." Chcecie poznać szczegóły? Zapraszam do przeczytania dalej.
Od jej debiutu w Casi ángeles, w wieku 13 lat, Valentina zaczęła marzyć o szansach, które dziś okazały się być rzeczywistością. I nie tylko w fikcji, ex bohaterka Disneya stała się też jedną z głównych polecanych na Instagramie, gdzie śledzi ją 6.5 milionów osób i jest wybrana dla wielu sławnych firm mody - branży, w której także rozbłyska.
- Propozycja o byciu częścią "Telefonistek" była dla ciebie zaskoczeniem?
- Szczerze mówiąc, tak - nie oczekiwałam tego. Pamiętam, że gdy zadzwoniła do mnie moja managerka, byłam w drodze na siłownię. Nigdy dotąd nie wchodziłam tam i nie rozmawiałam przez godzinę przez telefon. Nie mogłam w to uwierzyć. Naprawdę byłam bardzo zadowolona.
- Co było najtrudniejsze we wcieleniu się w postać Camili Salvador?
- To była postać, którą musiałam przygotować w bardzo szybkim czasie, bo oznajmili mi, że będę częścią tego projektu w ostatniej chwili. Musiałam zacząć tworzyć i przedstawiać Camilę w rekordowym tempie. I tak mi się to podobało, bo było to inne doświadczenie, którego muszę być świadoma w przyszłości. Podejrzewam, że czasami zdarzą mi się sytuacje, w których czasem seriale czy filmy dadzą ci dużo czasu na przygotowanie danej postaci, ale czasem będzie tak jak w przypadku "Telefonistek". A więc posiadanie innych sposobów, by móc sobie z tym poradzić wydawało mi się czymś wyjątkowym.
- Coś najbardziej satysfakcjonującego w twojej postaci?
- Wszystko. Wprawdzie to jest doświadczenie. To była moja pierwsza praca w Madrycie i to w serialu takiego stopnia. To, co mi się przydarzyło było naprawdę niesamowite.
- Czy po sukcesie w "Soy Luna", pozostawienie świata nastoletniego było dla ciebie wyzwaniem?
- Nie było wyzwaniem, bo ja odeszłam dorastając, a kiedy zaczynałam, byłam dziewczynką. To, co mi się przydarzało też przydarzało się odgrywanym przeze mnie postaciom. Byłam bardzo szczęśliwa interpretując "Ambar" ale gdy w międzyczasie dorastałam, już miałam ochotę reprezentować rzeczy bardziej dorosłe, realne.
- Powróciłabyś do kontynuowania projektu pod taką publikę czy raczej zakończyłaś ten cykl?
- Nigdy nie zamykam drzwi. "Nigdy nie mów nigdy"... (śmiech) Ale myślę, że bardziej chciałabym iść w publikę dorosłą i sądzę, że -jeśli to będzie możliwe- z serialem "Soy Luna", zamknęłam ten cykl.
- "Telefonistki" mocno propagują nurt feministyczny, Jak się czułaś z podjęciem się tego tematu?
- Bardzo dobrze. Walka kobiet mnie emocjonuje, więc bycie częścią serialu, który tak reprezentuje płeć żeńską i jej walkę to przyjemność. Jestem dumna i szczęśliwa z faktu, że jest coraz więcej produkcji fikcyjnych poruszających ten temat.
- Jak pracowało ci się z Blancą Suarez?
- Zawsze mnie o to pytają! (śmiech) Bardzo dobrze. Cudownie, to przekochana osoba.
- Czy, gdy widziałaś finalny efekt swojego udziału przed ekranem, przewyższył on twoje oczekiwania?
- Bardzo dużo kosztowało mnie, by go zobaczyć. Widziałam niektóre sceny, tylko ostatni odcinek w całości. Jestem bardzo autokrytyczna. To kosztuje patrzeć na siebie...To, co widziałam przypadło mi do gustu. Jestem bardzo wymagająca, jeśli chodzi o samą siebie i nagle widziałam tyle wiadomości, w których mi gratulowano od ludzi, których mocno kocham...mojej nauczycielki z teatru, mojej rodziny, moich przyjaciół, osób z mediów i innych...i się podekscytowałam.
- Jak zareagowali na to twoi obserwujący w mediach?
- Bardzo dobrze. Przyszłam tutaj jakiś czas temu i nie mogłam nic powiedzieć. Wyobraź sobie, że nagle wyszło jeszcze lepsze "powietrze". Ludzie zawsze tu są. Nie pozostaje mi nic więcej, jak dziękować im za towarzyszenie mi przy każdym moim projekcie filmowym. Bardzo podoba mi się aktorstwo, jednak bez nich nie udałoby mi się wzrosnąć.
- Jak wyglądały nagrania z twoimi znajomymi z planu, kiedy mieli oni świadomość, że byłaś "nowa"?
- Było tak samo, jak ktoś nowy w szkole (śmiech) Denerwujesz się, bo są tam już jakieś przyjaźnie... A przede wszystkim na planie filmowym, na którym spędza się już tyle godzin, że niemal tworzy się "rodzinę". Ale bardzo dobrze mnie odebrali, wszyscy. Aktorzy, technicy, makijażyści, styliści, produkcja...Cała ekipa wyśmienicie. Poczułam się komfortowo.
- Z kim najlepiej się zakumplowałaś na planie?
Zaprzyjaźniłam się z Denisse Peña, która w serialu odgrywa Sofíę. Na początku się nie znałyśmy, więc nie rozmawiałyśmy dużo, aż pewnego dnia spytałam się jej o wiek. Powiedziała mi, że ma 21 lat, jeszcze młodsza ode mnie...I to mnie zaskoczyło!, bo wydawała się być nieco starsza. I od tamtego momentu zaczęłyśmy rozmawiać więcej i naprawdę się zaprzyjaźniłyśmy.
- Jakie to uczucie mieszkać w Madrycie?
- Madryt bardzo mi się podoba. Gdy byłam malutka, mówiłam mojemu tacie, że chciałabym tam kiedyś mieszkać. Przeprowadziłam się tutaj sama i tym sposobem musiałam też dorosnąć bardzo zawodowo, jak i osobiście. Wydaje mi się, że jest to miejsce, które bardzo dobrze mnie odebrało, z którym się zaprzyjaźniłam. Jestem bardzo zadowolona z możliwości bycia tutaj, mimo że nie zawsze się wie, dlaczego wołają cię z każdej strony, a ty musisz odejść. Madryt bardzo mi się podoba, ale nigdy nie zamknęłabym drzwi mojemu ojczystemu krajowi, który jest przecudowny i uwielbiam tam pracować.
- Jak przetrwałaś kwarantannę?
- Tutaj w Madrycie nie ma już obowiązkowej kwarantanny, więc jestem nieco zrelaksowana. Dziwna jest ta "nowa normalność", nienawidzę tak tego nazywać, ale tak prezentuje się rzeczywistość. Teraz kiedy zaopatrujesz się w torebkę, nie brakuje ci ani alkoholu, ani żelu, ani maski. Wcześniej wkładałaś tylko błyszczyk do ust, a teraz tak wygląda twój nowy zestaw podróżniczy. W tej kwestii jest to nieco dziwne. Osobiście wydaje mi się, że podczas izolatki były sytuacje cięższe niż zazwyczaj, ale patrząc na pozytywy, posłużyło mi to, abym odnalazła czas dla samej siebie.
- Czym jest aktorstwo w twoim życiu?
- Jest wszystkim. Jest to zarówno szczęście, jak i pasja. Mówisz mi o tym, a ja zaczynam mieć gulę w gardle z takiej emocji. To jest coś, co przytrzymuje mnie przy życiu, nie wiem, co bym robiła, gdybym nie była aktorką. To jest, coś co mnie uszczęśliwia najbardziej na całym świecie. Potrzebuję tego, by żyć - dosłownie. Mówię to z delikatną przesadą i pod wpływem pasji, bo tak to właśnie odczuwam.
- Jaki jest następny krok w twojej karierze?
- Zawsze pracuję na full, bo lubię swoją pracę. Stworzyłam tutaj karierę i życie, więc chciałabym, żeby tak na chwilę pozostało. W tej pracy nigdy się nie wie, w jakiej części świata się nagle znajdziesz, jestem bardzo przyzwyczajona do podróżowania, uwielbiam to. Więc jestem gotowa, by podążać tam, gdzie praca będzie tego wymagać, ponieważ to moja pasja i coś, co sprawia mi radość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz